wtorek, 6 stycznia 2015

Powrót

Witajcie, czytelnicy!
Mam zamiar przywrócić historię Ahmeda i Anny. Muszę sie jakoś wytłumaczyc - powodem mojej nieobecnosci była szkoła i oczywiście los dał mi na złosc i pokrzyżował me plany. Kiedy chciałam dodać nowy rozdział, było juz za poźno, mianowicie zapomniałam emaila.
Teraz wszystko już gra i powroce do Was ;)

Black or white?

sobota, 18 października 2014

Prolog









Lato, 2014
oczami Anny





Wychodząc z samolotu poczułam orzeźwiającą bryzę morza, ponieważ lotnisko położone było niedaleko plaży. Inni ludzie ze zwykłego przedziału zdychali z gorąca i widząc moje zdziwienie, mierzyli mnie nieprzyjaznym wzrokiem. Były to osoby bez kompletnego doświadczenia w podróżowaniu. Porozumiewałam się z innymi nie po języku ojczystym, a więc stwierdzili, że jestem cudzoziemką i nie mieli zastrzeżeń do tego, żeby mnie obgadywać.
–   Popatrz jakie biedne dziecko – usłyszałam rozmowę starszych osób. – Pewnie jej rodzice to milionerzy. Mają dużo kasy i podróżują nawet na wczesne lato. W Turcji o tej porze! Pfff… powinna się zabrać za naukę, a nie latać tu i tam! Założę się, że także jest głupia jak but.
Zignorowałam ich. Dla niektórych byłam tą ,,księżniczką”, która dostaje tego, czego zapragnie i niczego jej nie braknie. Mylą się co do mnie. Czasami czuję się jak marionetka, która podróżuje z ojcem, gdyż nie ma z kim ją zostawić. Nigdy nie zaprzyjaźniałam się z kimś na stałe, a jak miałam przyjaciółkę, kolegowała się ze względu na majątek. Ciągle powtarzała, jakie ja mam szczęście, bo zwiedziłam połowę świata. Z tego powodu bardziej rozumiem osoby różnej nacji. Zwracają uwagę tylko na to, jakim człowiekiem jestem. Tacy ludzie mają coraz lepsze znaczenie w moich oczach. Moim motto jest to, aby kierować się tym, co ma się w duszy, a nie jak się wygląda bądź jaki jest jego dobrobyt.
–   Chodź Anno. Pojazd już czeka. – tata wziął moją walizkę i zaprowadził mnie do podwozia. – Zobaczysz, będziemy mieli świetną siedzibę interesu.
–   Cieszę się z twojego sukcesu.
–   Ale jedziemy na razie do twojego domu.
Zaczęłam zastanawiać się, co knuje.
–   Do mojego domu…? Takiego własnego, tylko dla mnie?!
–   Chcesz tam jechać czy nie?!
–   Oczywiście, że tak.
–    A więc ucisz się na chwilę. – mówiąc to, związał mi opaskę na oczy.
Jazda nie trwała długo, chociaż z chwili na chwilę coraz bardziej dłużyła się. Myślałam, czemu ojciec popełnił taką decyzję. A może ma mnie dosyć? I gdzie będzie mieszkał? Nie byłam przyzwyczajona do takiej swobody. Mój tata zwykle trzymał mnie krótko, traktował jako obowiązek przeszkadzający mu w robocie.
Gdy dotarliśmy na miejsce, odwiązał mi bandanę z oczu, po czym rzekł:
–   I jak ci się podoba twoje nowe królestwo?
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Był to nowoczesny dom znajdujący się na plaży. Gdy na dworze wchodziło się po schodkach, można było zrelaksować się na białym narożniku. Powyżej znajdowało się jeszcze takie samo wejście, gdzie były leżaki i palmy podtrzymujące firanki z miękkiej tkaniny, które stanowiły część sofy. Po raz kolejny trzeba pokonać malutką ilość tych schodków, żeby zjeść przed stołem i delektować się posiłkiem wraz z gronem przyjaciół. Ojciec rzucił mi do ręki przycisk, za pomocą którego otwierała się brama wbudowana w dom prowadząca do siedziby.  Dzięki niedużemu wzniesieniu wchodziło się na pomieszczenie, w którym po lewej był salon, kuchnia, a także jadalnia, a po prawej stronie łazienka i schody prowadzące na górę. Obok schodów znajdowała się kopia posągu Afrodyty z Melos. Podłoga była wykonana z ciemnego drewna. Dominującym kolorem był biały. Na drugim piętrze najważniejszym pomieszczeniem był mój pokój. Wielkie łóżko z pastelowymi poduszkami od razu przykuło moją uwagę. Powyżej znajdywała się średnia fototapeta mapy świata z zaznaczonymi miejscami, w których byłam. Małe lampki rozchodziły się na cały pokój i stanowiły ciekawy element oświetlenia. Łatwo mogłam zauważyć duży łapacz snów wiszący na ramieniu łoża. Po drugiej stronie pokoju było biurko i biblioteczka z moimi ulubionymi książkami mistrza Stephena Kinga oraz garderoba. Tym, co mnie najbardziej zaskoczyło był ogromny balkon ze srebrną balustradą. Na balkonie dostrzegłam sofę, a tam stolik do kawy; dwa leżaki oraz stół jakby wyciągnięty z filmu, w którym para przy świecach spożywa romantyczną kolację. Wszystko było białe. Lecz w tym wszystkim najpiękniejszy był widok zapierający dech w piersiach. Widziałam dosłownie całe morze.
–  Kocham Cię, tatku. – zapłakana przytuliłam się do ojca. – Nie musiałeś się tak wysilać. Przecież nie będziemy tutaj długo…
–   Oj, mylisz się. Nie wiemy, ile tutaj będziemy. Na pewno długo, więc stwierdziłem, że skoro będziesz już dorosła, muszę ci czym prędzej zapewnić warunki na mieszkanie. – odczułam szczęście w jego głosie, lecz kiedy na niego spojrzałam, zaczął robić się coraz bardziej poważny i uśmiech zszedł mu z twarzy.
–   Myślę, że będziemy dobrze się bawić podczas tego długiego pobytu. – przyznałam.
–  Pewnie tak. Ale moja droga, zafundowałem ci dom, jest bardzo duży i ma przy sobie plażę, więc może pozwolisz na to, bym zorganizował imprezę z okazji nowej siedziby? Wiesz, tak jak zawsze. A interes kręci się w wieżowcu, a tam raczej nie ma takich warunków na balangę. – powiedział.
Niechętnie pokiwałam głową. Nie przepadam za imprezami, zabawa to coś nie w moim stylu. Ale jak tata podawał takie argumenty, że dał mi piękne domostwo z plażą, to jak tu się nie zgodzić.
–   Ale obiecuj, że niczego nie zepsujecie i będziecie przebywać tylko na dole.
–   Tak.
–   Trzymam cię za słowo – zakończyłam rozmowę.











23. 06. 2014
oczami Ahmeda





Przejeżdżałem motorem wokół plaży z Salimem, Muhannadem i Fakhir’em oraz jego dziewczyną Hessą. Na chwilę zatrzymaliśmy się, aby napoić się przed obok stojącą budką z zimnymi napojami. Od razu wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów Marlboro, którą wczoraj wykradłem z samolotu lecącego z Polski. Papierosy były dla mnie przyjemnością. Po prostu nałogiem. Mam pieniądze, lecz nie chcę ich wydawać, więc zwykle kradnę. Na szczęście jestem na tyle przytomny, żeby oszczędzać liry* na ważniejsze rzeczy.
  –   Ahmed, słyszysz? Znowu ktoś organizuje bibę. – odezwał się do mnie Salim, po czym dodał.  – Miejmy nadzieję, że nie upijają się do obrzygu.
–   Sprawdźmy zatem – powiedziałem stanowczo. Jako muzułmaninie byliśmy przeciwnikami picia alkoholu.
–   Ale jak masz zamiar to wykonać? Przecież nie przedrzemy się przez ich dom… Może lepiej nie przeszkadzajmy im? – zwątpiła Hessa. Dziewczyna Fakhira była totalnym przeciwieństwem chłopaka. Żyła w jego cieniu, natomiast on był bardzo porywczym człowiekiem. W naszej grupie jestem zdecydowanym przywódcą, a on mimo swojej cechy charakteru bał się mnie.
–   Nawet nie myśl, żeby to przerywać. Pewnie wszyscy nie mają pojęcia, co się dzieje zewnątrz, no i daje to nam wielką przewagę na przedarcie się. – widocznie nikt nie buntował się mi, toteż przez otwartą bramę przeszedłem z wyjątkową łatwizną. Smutnie obserwowałem, jak ludzie tracą swoje życie opijając się. Nie w sensie, że popełniają teraz samobójstwa, tylko wciągają się w wir nałogów. W chwili pomyślałem, że to ja…
,,Daj spokój Ahmed. Po prostu zabierz im to piwsko– pomyślałem.
Pierwsze, co zrobiłem, to zbiłem wielki szklany wazon wina.
–   Do cholery, co ty wyrabiasz! – szturchnął mnie jakiś bogacz z dużą ilością piwa, gadając po nieznanym dla mnie języku.
Byłem pewny tego, co zrobiłem. Zabrałem mu napój, po czym zacząłem uciekać przed tym tyranem. Przyspieszałem biegu. Co jak co, ale na czterdziestolatka miał dobrą kondycję. Powoli w ogóle nie patrzyłem do przodu. Dziadek sobie poszedł, bo stwierdził, że ma jeszcze więcej piwska, a ja przez przypadek wylałem całe piwo na pewną dziewczynę.
–   Boże… Przepraszam cię! Nie widziałem, nie chciałem… – mówiłem po angielsku.
–   Kuźwa! Popatrz, coś mi zrobił. Jak teraz wyglądam?! A może ty chcesz tego samego, co?! – mówiąc to, nieznajoma wzięła flaszkę i zrobiła to samo. Powoli traciłem całą cierpliwość.
–   Chcesz kąpieli, tak?! No to sobie masz! – wepchnąłem ją do basenu.
–   Ty chuliganie! Nie wybaczę ci tego! – nawet nie skapnąłem się, kiedy z całej siły pociągnęła mnie za nogawkę i wpadłem do wody.
Rozpoczęła się kłótnia w wodzie bez słów. Nurkując popychaliśmy się wzajemnie, nie chcąc własnej obecności. Ale jakaś siła kazała mi coś zrobić pożytecznego. Złapałem ją w pasie, po czym przyciągnąłem i zacząłem namiętnie całować.
Ku memu zdziwieniu, dziewczyna także nie traciła entuzjazmu. Tonęliśmy w swoich objęciach. Aż delikatnie odepchnęła mnie, szczerze spojrzała i wyszła z basenu. Zrobiłem to samo, jakby żałując działania.
–   Ojcze. – podeszła do starego gbura. – Możesz się z waszą ekipą przenieść na plażę?
–   Oczywiście. Już nas nie ma. – nie mogłem wierzyć słowom tyrana. Wszyscy w mig wyszli. Zostałem tylko ja i ona.
Przez pół minuty obserwowaliśmy siebie w ciszy. Aż rzekłem:
–   Przepraszam, że tak zareagowałem.
–   Ale ja niczego nie żałuję. Jak masz na imię?
–   Ahmed. Ahmed Jawhad Malik. – uśmiechnąłem się.
–   Ja nazywam się Anna Walczak. Miło mi – podała mi dłoń.
–   Anna. Piękne imię. Skąd pochodzisz?
–   Ja z Polski. I wiem, że u was tylko czyhają na taką polkę. – zesmutniała.
Przybliżyłem się do niej i przytuliłem. Poczułem, że dawno nie darzyłem sympatią tak nikogo. Zaczęła się wesoło uśmiechać.
–   Widzę, że odnalazłam bratnią duszę. – dziewczyna odwzajemniła gest.
–   Fajnie, gdybyśmy czasem się spotykali. Intrygujesz mnie. – posłałem jej znaczące spojrzenie.





Dzień później
oczami Anny





Ahmed i ja przez ten dzień staliśmy się prawdziwymi przyjaciółmi. Już odliczałam czas, kiedy spotkamy się następnym razem. Zaczęłam czuć motylki w brzuszku. Wiedziałam, że niezależnie od wszystkiego mogę na nim polegać. Nie staram się zapomnieć o tym, co stało się niedawno. Nie mogę się doczekać, gdy nasza przyjaźń rozwinie się jeszcze bardziej. Bo o to we wszystkim chodzi, żeby jeszcze bardziej poznawać siebie.


poniedziałek, 13 października 2014

Witam

Witajcie kochani!
Od lat zajmuję się pisaniem, lecz nigdy nie mogłam przełamać się i stworzyć jakiegoś bloga. Miałam pełno pomysłów, ale myślałam sobie - a może ten? nie, nie, przecież nie chcę tworzyć takiego samego opowiadania jak tysiąc innych. I tak za każdym razem. Pragnęłam stworzyć coś oryginalnego, nietypowego
i jak dotąd nie pisanego. A więc wpadłam na pomysł. Mój pobyt w Turcji nauczył mnie wiele o tym kraju, jego mieszkańcach i religii. W dodatku koleguję się z osobą pochodzącą też z kraju arabskiego (chociaż nie z Turcji), który opowiedział mi wiele o tradycjach międzynarodowo-arabskich. Po tych latach stwierdziłam - Czemu nie? Kiedy byłam młodsza pisałam też takiego bloga (nazywał się /delegation - linka nie podam, ponieważ nie radzę zaglądać), lecz wtedy zbytnio nie przybierałam uwagi do stylu, który pisałam. Wydojrzałam do tego wyznania i stwierdziłam, że bloga wznowię. Będzie prawie taki sam, lecz trochę zmienię jego historię, bohaterów i inne. Mam nadzieję, że będzie Wam się miło czytało!
Pozwólcie mi teraz przejść do bohaterów.



Anna Walczak - 19-sto latka pochodząca z Polski. Jest córką bogatego i popularnego w swoim kraju biznesmena. Od dziecka żyje na walizkach, ponieważ jej ojciec co rusz zmienia siedzibę pracy. Jej pasją jest muzyka, sztuka i podróżowanie. Pragnie związać przyszłość z tym, co dla niej najważniejsze. Podczas pobytu w Turcji poznaje intrygującego Ahmeda.


Ahmed Jawhad Malik - 20-sto letni Turek z krwi i kości. Wyznaje islam. Interesują go tatuaże i motocykle. Mieszka w Istanbule (czy Stambuł, jak kto woli) po stronie azjatyckiej. Jest typowym bad boy'em. Nie przepada za obowiązkami, nauką czy rodziną. Gdy spotyka Annę, totalnie zawraca mu w głowie. Dla niej chciałby się zmienić.